czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 2

"Nie jesteś złym człowiekiem Meg, lecz ja cię nim uczynię..." Co? Co chciał przez to powiedzieć? I skąd on zna moje imię?! Przecież nie powiedziałam nawet słowa! Nie, nie mogę czekać na dalszy rozwój akcji, muszę stąd uciec. Tylko... jak? Jest tu mnóstwo uzbrojonych ludzi, jak mnie zobaczą to rozstrzelają na miejscu. No dobra i tak nie mam nic do stracenia, a przecież nie chce skończyć jako ladacznica, ładnie to ujmując. Rozejrzyjmy się. Jedyne wyjście to drzwi frontowe, ale jest pilnowane. A gdyby tak...
-Ej ty!
-Czego chcesz? -odpowiedział ze złością.
-Nie chciałbyś się zabawić? -odpowiedziałam z pełną namiętnością w głosie i lekkim uśmiechem na twarzy.
Uśmiechnął się. Wszedł do mojej celi i zamknął drzwi. Odwiązał mnie od krzesła, wtedy zauważyłam, że mam zaczerwienienia na nadgarstkach. To zapewne od tych szorstkich i grubych lin. Podszedł do mnie, podniósł i przycisnął do ściany.
-Czekaj! -powiedziałam niespodziewanieok.
-Co?
-Nie zamknąłeś drzwi. -odwrócił się.
-Przecież są zamknięte. -powiedział po czym oberwał ode mnie w głowę. Tak, stracił przytomność.
Zabrałam jego broń, kluczę oraz wszystko co mi się może przydać. Wyszłam z celi i zauważyłam, że na stole leży mój łuk oraz moje ostrza. Wzięłam je bez zastanowienia i wyszłam. Po otworzeniu drzwi zauważyłam długi korytarz, na końcu były schody prowadzące w górę. Niepewnym krokiem podążyłam w ich stronę z bronią w ręku. Weszłam powoli po schodach czując bicie serca, każdy mój oddech czułam na skórze. Otworzyłam delikatnie drzwi. Był to parter prawdopodobnie głównego budynku w... nawet nie wiem dokładnie czym. Po cichu i ostrożnie wyszłam z budynku, gdy nagle...
-Więzień uciekł! -wydarł się ten debil z celi.
Wszczęli alarm. Teraz liczy się szybkość i spryt. Udało mi się dotrzeć do płotu.
-Jest przy ogrodzeniu!
Naglę wszyscy zaczęli do mnie strzelać. Adrenalina sprawiła, że strzeliłam. Trafiłam żołnierza pilnującego płotuR. Jego krew rozprysła się po metalowym płocie , jeszcze zostały na nim fragmenty jego mózgu. Tak, trafiłam w głowę. Podeszłam do niego, wokół było mnóstwo krwi. Nie czułam żalu, smutku... byłam niczym kamień. Bez uczuć. Przeskoczyłam szybkim ruchem przez płot. Zeskoczyłam, już byłam pełna szczęścia, odwróciłam się i...
-Poddajesz się? -powiedział mężczyzna w czerwonym podkoszulku.
Stanęłam jak wryta. Stałam przy płocie, a wokół mnie stało z dwudziestu uzbrojonych ludzi. Mężczyzna podszedł do mnie, wyciągnął broń i uderzył mnie jak najmocniej umiał. Upadłam na ziemię. Przed straceniem przytomności usłyszałam tylko jego głos.
-Mówiłem ci już jaka jest definicja szaleństwa? 

środa, 27 marca 2013

Rozdział 1

Słychać jego kroki, to już mój ostatni dzień. Musze coś wymyślić nie mogę się poddać. Widać już jego cień. On coś trzyma w ręce... to chyba broń. Jedyne światło w pokoju to ta ledwo świecąca żarówka skierowana na mnie. Z ciemności wyłania się męska sylwetka, umięśniona, a jego właściciel miał ok. 1,80 wzrostu. Nachylił się i poczułam jego zimny oddech na moich policzkach. Niech to zrobi szybko, bez zbędnych pytań, tylko jeden strzał.
-Wiesz dlaczego tu jesteś? -zapytał bez żadnych uczuć.
-Tak wiem -odpowiedziałam równie zimno jak on.
-Cieszę się, że nie muszę ci tego tłumaczyć. -powiedział po czym szyderczo uśmiechnął się w moją stronę. -Nie żałujesz tego kim byłaś?
Milczałam.
-Zadałem ci pytanie! -krzyknął po czym uderzył mnie w policzek.
-Nie żałuję niczego -odpowiedziałam z satysfakcją.-Zabijałam tylko tych, którzy na to zasłużyli. Tych  którzy byli takimi samymi chwastami tego świata jak ty.
Nie odpowiedział. Zaczął się śmiać, po czym wycelował prosto w mój bark . Słyszałam tylko wielki huk i... niesamowity ból. Jęknęłam delikatnie po czym zignorowałam ten ból.
-To teraz przed swoją śmiercią opowiedz, jak tu trafiłaś. -mówił powoli siadając na stołeczku obok mnie.
-Nie jestem pewna czy chcesz to wiedziać.
-Raczej jestem już ostatnią osobą, która to usłyszy.
Zgodziłam się. Nie miałam nic do stracenia.
Wszytko zaczęło się 6 lat temu. Miałam wtedy 12 lat. Od zawsze ćwiczyła strzelanie z łuku i broni palnej. Zawsze mnie to kręciło. Byłam najlepsza, wygrywałam wszystkie konkursy. Aż do czasu. Miałam wtedy jechać z rodzicami na zawody do Karpacza, już nie mogłam się doczekać. Pojechali do banku, mieli po mnie dojechać po chwili. Czekałam przygotowana przez kilka godzin. Wreszcie dostałam telefon... od komisarza policji. Moi rodzice nie żyją, wpadli pod tira. Moje życie legło w gruzach. Trafiłam do domu dziecko, choć nie chciałam tam być. Musiałam to zrobić, musiałam uciec. Wzięłam pieniądze, mój łuk, strzały i plecak z jedzeniem. Zajęła mi trochę podróż do Tokio, lecz po drodze zdobyłam wiele nowych umiejętności. Od jednego z moich przyjaciół, Pierra, dostałam ostrza. Były piękne, a najlepsze jest to, że mogłam je chować pod bluzą, ponieważ nosiło się je na nadgarstkach. Dotarłam do celu, choć trwało to trochę czasu. W Tokio zdążyłam pobyć tylko 7 dni. Okazało się, że nie jest tam tak pięknie jak opowiadają .
Szłam do mojego noclegu, gdy ktoś zaczął za mną podążać. Przestraszyłam się odrobinę, lecz nie robiłam z tego większego problemu. Naglę ten ktoś przyśpieszył. Teraz nie było żartów. Zaczęłam biec, odwróciłam się na chwilę, gdy nagle poczułam uderzenie w głowę. Straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero w kontenerze na jakimś statku. Nie miałam siły się podnieść, czułam, że zaraz znowu stracę przytomność. Zdążyłam zauważyć jedynie kilka innych kobiet, były przerażone. Tak, trafiłam na handel żywym towarem.
Nieśli mnie do jakiegoś domu, nie miałam siły na opór. Posadzili mnie na krześle i przywiązali, żebym nie uciekła. Siedziałam tam zdezorientowana. Nagle weszli jacyś mężczyźni. Pierwszy z nich miał na sobie garnitur, pod tym białą koszulę. Widać, że strój ten był starszy niż on sam. Nie widziałam jego twarzy, ciemność mi na to nie pozwoliła. Drugi był ubrany w ciemno zielone spodnie oraz czarne buty wojskowe.  Od jego pas do kolan zwisały skórzane pasy, to miejsce na broń. Tak, miał ją przy sobie. Miał na sobie również czerwoną podkoszulkę, a jego ciało było umięśnione. Na jednej z rąk miał założony bandaż, może się skaleczył? Pochylił się nade mną. Zauważyłam bliznę na jego głowię, która przepasała ją od oczodołu do początku karku . Poczułam jego zimny oddech przy swoim uchu .
-Nie jesteś złym człowiekiem Meg, lecz ja cię nim uczynię...

Obserwatorzy